Tegorocznego lipca razem ze starszym synem (9l.) dzięki uprzejmości Chrześcijańskiej Fundacji Radość mogliśmy uczestniczyć w projekcie: "Joy Camp Krasne". Łamiąc swoje domatorskie przyzwyczajenia i obawy wspólnie z dzieckiem oczekiwałem dnia wyjazdu.
Tego dnia błękitny bus fundacji odebrał nas z pod samego domu. Podróż minęła w przyjaznej atmosferze podczas, której spotkałem się z pierwszymi słowami zachęty. Po dojeździe na miejsce docelowe i znowusz przyjaznym powitaniu zabraliśmy się do rozkładania naszego namiotu. W tej sytuacji również napotkałem się na pomoc ze strony organizatora. Nie mogę tu nie wspomnieć o tym wielkim materacu i kocach, które dostaliśmy do namiotu. Jako rzadko obcujący z przyrodą domator muszę przyznać, że ludzie z fundacji potrafili zamienić dziurawy namiot w wygodną sypialnię.
W czasie trwania campingu miałem okazję poznać naprawdę wspaniałą młodzież. Przez ich słowa i czyny a w szczególności przez ich posłuszeństwo Bogu mogłem poznać tą część siebie, której do tej pory nie znałem. Szczere i luźne rozmowy z młodzieżą a także moje osobiste obserwacje pracowników fundacji odkryły przede mną motywy serc jakimi kierowali się pomysłodawcy tego przedsięwzięcia. A więc motywem tym a także motorem wszelkich ich działań była Miłość. Miłość fileo, którą byliśmy bombardowani każdego dnia od jego początku aż do jego zakończenia. Ciocia Kasia (kierownik obozu) z której głowy pomysły wylewały się niemalże strumieniami nie pozostawiła nikomu nawet chwili czasu, w którym mógłby choć nawet przez chwilę pomyśleć o nudzie. Pokazy baniek mydlanych, które rozwijały kreatywność a także sportowe "wywijasy" na ogromnej trampolinie to nawet nie ułamek atrakcji, które mnie tam spotkały. Liczne wycieczki oraz nie mniej atrakcyjne wyjścia nad pobliskie jezioro były zmianą środowiska, której mi miastuchowi w szczególności brakowało. Trochę więc popływałem a nawet zagrałem w kilka gier planszowych podczas, których byłem świadkiem prawdziwej RADOŚCI wobec czego jedną z nich zamierzam nawet kupić.
Wspólnie spędzony czas przy wieczornych ogniskach oraz wzajemne poznawanie Pisma Świętego to chwile, które zamierzam pielęgnować w swej pamięci. A każdy z tych młodych ludzi miał wiele wartościowych rzeczy do powiedzenia przekraczających swoją mądrością ich faktyczny wiek. Na własne oczy mogłem zobaczyć jak wolontariusze z fundacji materializują słowa Pana Jezusa: "nie troskajcie się zbytnio o nic, ale najpierw szukajcie Królestwa Bożego a wszystko inne będzie wam dodane" z zatroskaniem dbając o nasze potrzeby.
Na zakończenie pragnę podzielić się moim osobistym sukcesem jakim jest ukończenie 4-tego poziomu parku linowego w ośrodku wypoczynkowym: "Leśna Ryba" Jedlanka, gdzie pokonałem mój fobiczny lęk wysokości. I jeszcze jedna sprawa, na biwaku zrozumiałem że żarty nie powinny być ogniwem pobudzającym do gniewu żadnej ze stron. I tylko tego jednego mi wstyd.
Ostatnie zdanie...
Siedząc już teraz w domu nie jestem w stanie przypomnieć sobie, aby podczas trwania całego campingu padło choćby jedno zdanie dotyczące finansów oraz kosztów organizacji obozu. Nie mogąc sobie pozwolić na to żeby w przyszłości taka rzecz jaką są pieniądze stały się przeszkodą w organizowaniu takich przedsięwzięć postanowiłem przelać trochę miłości na konto Chrześcijańskiej Fundacji Radość ... a ty już przelałeś?
Sebastian Grzywaczewski - Świdnik
W dniach 22-28 lipca byłem na Joy Campie nad jeziorem Krasne. Obóz mi się podobał, ponieważ mogliśmy sobie trochę poleniuchować, pointegrować się, pomęczyć się oraz mieć społeczność z Bogiem. Mieliśmy okazje poleniuchować nad wodą, ponieważ byliśmy w okolicy, gdzie było dużo jezior, nie będę wymieniał ale naliczyłem ich cztery. Integrowaliśmy się poprzez spędzanie czasu grając w gry planszowe, rozmawiając ze sobą oraz śmiejąc się. Odwiedziliśmy również park linowy, gdzie mogliśmy pokonywać własne słabości. Codziennie wieczorem mieliśmy społeczność wieczorną na której dzieliliśmy się tym co czytaliśmy podczas cichego czasu, uwielbialiśmy Boga oraz wujek Piotrek dzielił się z nami swoja wiedzą na temat starotestamentowych historii biblijnych nawiązujących i wskazujących na ukrzyżowanie Jezusa. Mieliśmy również okazje zakosztować trochę odpowiedzialności pomagając przygotowywać posiłki oraz sprzątając po nich.
Michał Saduła
22 lipca 2014 roku zostaliśmy całą rodziną zaproszeni na Joy camp Krasne. Przyjechały również inne dzieci :) Wszystko odbywało się na działce cioci Kasi i wujka Piotrka. Pierwszego dnia po przyjeździe wszyscy razem napisaliśmy regulamin obozu. Każdy po kolei wpisywał jeden punkt do regulaminu... to był początek naszej współpracy :) Po kolacji razem rozstawialiśmy swoje namioty to było całkiem fajne doświadczenie :)
Codziennie jeździliśmy nad różne jeziora, które się od siebie różniły :) Najfajniejszą atrakcją był park linowy, na którym byliśmy dnia drugiego :) Każdy był na innym poziomie... dzieci były na niskim... dziewczyny na średnim a chłopcy z jedną bardzo silną dziewczyną Natalką byli na wysokim :) Naprawdę było fanie, później poszliśmy na obiadek i nad Jezioro :) Każdy dzień kończyliśmy wspólną społecznością gdzie poszerzaliśmy wiedzę na temat Boga :) Niektórzy dzielili się co Bóg mówił albo pokazywał im podczas cichego czasu, który mieliśmy po obiedzie
Dzięki Bogu prawie każdego dnia mieliśmy ładną pogodę i bez przeszkód mogliśmy pluskać się w jeziorach. Kiedy nie było ładnej pogody to spędzaliśmy czas wspólnie na różne gry i zabawy :) Pyszne śniadanka, obiady i kolacje robiła moja starsza siostra Kinga wraz z pomocnikami :)
Nie wiem co jeszcze mam napisać... na pewno było bardzo fajnie :) gdybym miała opisywać każdy dzień po kolei to było by tego bardzo dużo :) każdego dnia wspaniale się bawiliśmy dodatkowo uczyliśmy się o Bogu... nic dodać nic ująć... BYŁO SUPER...
Jestem wdzięczna Bogu za to, że dał możliwość organizowania takich obozów, ponieważ jest to czas, który poświęcamy na poznawaniu Jego słowa i również swoich przyszłych przyjaciół :) Cieszę się, ze mogłam uczestniczyć w tak cudownym czasie ze wspaniałymi ludźmi :)
Sara Fibakiewicz